Lamborghini Aventador J
W 1970 roku Lamborghini pokazało Jotę – jedyną w swoim rodzaju odmianę modelu Miura, przygotowaną, by spełnić wymogi „Załącznika J” FIA, który reguluje wymogi techniczne stawiane autom wyczynowym. W tym roku do Genewy Włosi przywieźli wyczynową wersję Aventadora, bez dachu i przedniej szyby, ale z J w nazwie. W tym aucie nie ma sprzętu audio, klimatyzacji, czy nawigacji. Jest za to umieszczony za plecami kierowcy silnik V12 o mocy 700 KM oraz napęd na cztery koła. Tak jak Jota, Aventador J powstanie w jednym egzemplarzu. I oby w przeciwieństwie do niej nie dokonał żywota w pożarze po poważnym „dzwonie”. Auto prosto z Genewy pojechało do nowego właściciela, który zgodził się zapłacić za nie 2,1 miliona euro. Plus VAT.
![]() |
![]() |
Włókno węglowe, którym obudowano kokpit, przygotowano tak, by było miękkie w dotyku. To patent Lamborghini | Z karbonowego dyfuzora wychodzą karbonowe wsporniki, na których zawieszono karbonowy spoiler |
GTA Spano
Prace nad tym pojazdem rozpoczęto w Hiszpanii w 2005 roku, ale dopiero teraz zaprezentowano jego ostateczną wersję. Było na co czekać – przed tylną osią do pracy rwie się 820 KM mocy i 960 Nm momentu obrotowego, wyciśniętych z monstrualnego silnika V10 o pojemności 8,3 litra. Potrafi ą one rozpędzić samochód do prędkości ponad 350 km/h, a sprint do setki zajmuje 2,9 sekundy. Uwagę zwraca sposób otwierania drzwi – nie ma klamek, trzeba nacisnąć na znaczek producenta umieszczony na słupku obok drzwi, a te wówczas odskoczą. Chcesz sam sprawdzić jak to działa? Szykuj 860 tysięcy euro i szybko wpisuj się na listę oczekujących – powstanie tylko 99 egzemplarzy tego modelu.