Zacznijmy od tego, że Suzuki Jimny to niezwykle udany model, przy którym jedyna montująca go fabryka po prostu nie nadąża z produkcją. Popyt jest tak wielki, że czas oczekiwania na własny egzemplarz dochodził do dwóch lat.
Do tego doszły kwestie europejskich norm emisji spalin, które od 2021 roku zakładają drakońskie kary za przekroczenie wartości 95 g dwutlenku węgla na kilometr. A trzeba wspomnieć, że prosta jednostka napędowa niedużej terenówki emituje tego związku niemal dwukrotnie więcej.
Zamów e-wydanie magazynu "auto motor i sport" - teraz o 30% taniej!
Co zatem zrobić, żeby nie zabijać kury znoszącej złote jajka i nie uśmiercać tak dobrze przyjętego na europejskim rynku modelu? Jedno wyjście, jakie wydawało się całkiem prawdopodobne, to zastosowanie turbodoładowanego silnika 1.0 z technologią hybrydową, który pojawił się w ofercie innych modeli Suzuki. Japończycy poszli jednak zgoła inną drogą.
Tak jak wspominaliśmy w materiale sprzed kilku miesięcy, a co teraz zyskało oficjalne potwierdzenie, Suzuki Jimny oferowane będzie w wersji z homologacją ciężarową N1. Dla tej kategorii normy emisji nie są tak wyśrubowane, jak dla aut osobowych. Sprytne zagranie, ale co to zmienia?
Dołącz do nas na facebooku i bądź na bieżąco z motoryzacyjnymi newsami!
Tak naprawdę stosunkowo niewiele, z użytkowego punktu widzenia. Zniknie bowiem tylna kanapa, a Jimny stanie się pojazdem dwumiejscowym. Czyli – mówiąc z przymrużeniem oka – w zasadzie tak jak do tej pory, bo tylny rząd w tej mikroterenówce jest symboliczny i niewygodny, a do tego zabiera praktycznie cały bagażnik.
Komentarze