Targi w Genewie znów odwołane, ale i tak się odbędą. W Katarze

Salon samochodowy w Genewie został odwołany czwarty rok z rzędu, ale mimo to się odbędzie. Tyle że w Katarze. O co chodzi? Już wyjaśniamy, choć sami zaczynamy się powoli w tym gubić.

Genewa 2020 (GIMS) Peter Ruch
Genewa 2020 (GIMS), fot. Peter Ruch

Geneva International Motor Show to jedna z najbardziej znanych wystaw samochodowych na świecie, niemniej wydarzenie to jest od czterech lat odwoływane. W 2020 roku, właśnie w okolicach marca, do Europy nacierała pierwsza poważna fala COVID-19. Genewa była o włos od otwarcia targów, wielu producentów miało już nawet wyszykowane stoiska, ale ostatecznie zdecydowano o odwołaniu wystawy.

Rok później trwała pandemia, która dotknęła niemal wszystkich światowych wystaw samochodowych, a w 2022 roku o odwołaniu targów w Genewie zdecydowano wskutek niewielkiego zainteresowania producentów. Wielu z nich wystawiło się bowiem kilka miesięcy wcześniej w debiutujących targach IAA w Monachium, które to po wielu latach zastąpiły te frankfurckie. Wszystko miało się zmienić w 2023 roku, kiedy Genewa miała powrócić, ale właśnie dowiadujemy się, że planowana na 14-19 lutego 2023 roku, czyli i tak krótko jak na trwającą zwykle dwa tygodnie Genewę, wystawa nie odbędzie się.

Targi w Genewie – co dwa lata w Katarze

Warto w tym miejscu wyjaśnić, o co chodzi z tym Katarem, bo to najbardziej intrygująca część tej układanki. Otóż w zeszłym roku postanowiono dodać do kalendarza jeszcze jedną imprezę motoryzacyjną, mającą odbywać się co dwa lata, jesienią, w Katarze. Co to ma wspólnego z Genewą? Otóż targi te noszą nazwę Geneva International Motor Show Qatar. Czyli w wolnym tłumaczeniu:
„targi motoryzacyjne w Genewie, w Katarze”. Rozumiecie? My też nie do końca.

Tak czy inaczej. W 2023 roku mieliśmy mieć targi w Genewie w lutym i targi „w Genewie” w Katarze w listopadzie. Wskutek odwołania tych pierwszych, odbędą się jedynie te drugie. Jakie są powody takiego stanu rzeczy? „Z powodu niepewności w światowej gospodarce i geopolityce, jak również w związku z ryzykiem rozwoju pandemii, organizatorzy zdecydowali o skupieniu się na planowaniu targów w Katarze w 2023 roku” – brzmi oficjalny komunikat.

Targi motoryzacyjne to przeżytek?

Tu powraca pytanie o zasadność organizowania imprez motoryzacyjnych w formacie, jaki znamy od lat. Ten kształt z roku na rok tracił na atrakcyjności, przy rosnących kosztach związanych z wystawianiem się tam przez producentów. To z kolei owocowało coraz mniejszym zainteresowaniem ze strony wystawców, którzy woleli poświęcić wielokrotnie mniejsze nakłady finansowe na zorganizowanie własnej imprezy promującej nowe modele lub ewentualnie skupienie się na jednej tylko wystawie, a nie wszystkich największych. Dobrze pamiętam wystawę w Paryżu w 2018 roku, czyli jeszcze na przeszło rok przed wybuchem pandemii. Już wtedy wiele hal centrum wystawienniczego w stolicy Francji świeciło pustkami, a na stoiskach producentów, którzy zdecydowali się przyjechać, czuć było oszczędności.

Po problemach Genewy widać z kolei dobrze, że ten format już się wypalił i trzeba szukać innych sposobów na dotarcie do świadomości klientów. Próbę podjęli organizatorzy targów w Monachium, ale zeszłoroczne IAA, które po raz pierwszy zastąpiło IAA we Frankfurcie, nie było wielkim hitem (dotarło 400 tys. zwiedzających), mimo że sporo uwagi poświęcono już nie tyle samochodom, co szeroko pojętej idei mobilności.

Wydaje się, że pandemia tylko przyspieszyła proces rozpadu tradycyjnych targów, bo przecież od 2020 roku uczestniczymy w coraz lepiej organizowanych imprezach online, co wcześniej było nie do pomyślenia. Katar póki co ma ogromne fundusze i jest rynkiem, na którym producenci mogą powalczyć o klienta, którego z kolei w pogrążonej kryzysie Europie czy Amerykach potracili. Co będzie dalej z europejskimi targami - zobaczymy. Ale tego, co było przed pandemią, na pewno już nie zobaczymy.

 

Zobacz również:
REKLAMA