Do tej pory Toyota trochę ignorowała fakt coraz większej popularności crossoverów. Jedynym takim autem japońskiego producenta pozostawał RAV4. Teraz się to zmienia, a głównym rozgrywającym w całej drużynie Toyoty może zostać C-HR. Model ten prezentuje zupełnie nową koncepcję stylistyczną – to połączenie auta o nadwoziu coupé oraz SUV.
Tylne drzwi sprytnie „ukryto”, montując klamkę przy krawędzi dachu, gdzie nie rzuca się w oczy. Nieco podwyższono prześwit, wyraźnie zaznaczono kształt nadkoli, a dolne części drzwi osłonięto solidną czarną listwą. Przecinające się linie biegnące wzdłuż nadwozia przypominają, zdaniem stylistów Toyoty, szlifowany diament. Według nas przód C-HR-a jest podobny do przodu najnowszych SUV-ów Lexusa, natomiast auto widziane z boku i z tyłu ma coś z Nissana Juke’a.
Kiedy patrzy się na Toyotę z profilu, można ulec złudzeniu, że karoseria jest w ciągłym ruchu. Załamań linii i przetłoczeń jest tu tyle, że japoński crossover pewnie będzie śnił się po nocach blacharzom i lakiernikom. Tylna część także wydaje się przepełniona energią i to tak mocno, że aż żal wyprzedzać, gdy gdzieś w trasie zdarzy nam się jechać za crossoverem Toyoty. Ogólne wrażenie jest na tyle imponujące, że C-HR jak magnes przyciąga wzrok innych kierowców i przechodniów. A płeć oraz wiek obserwatorów nie mają tu żadnego znaczenia.
Przygotowaliśmy już pełny raport z jazdy Toyotą C-HR w wersji hybrydowej. A teraz prezentujemy pięć elementów, właściwie drobiazgów, którymi C-HR szczególnie nas zachwycił. Oto one:
Komentarze
~felek, 2017-01-31 13:03:08
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?