Volkswagen Castrol Cup 2013: poszły konie po betonie

Wiosna to na całym świecie rozkwit wszelkich wyścigów samochodowych. W Polsce ruszyły wyścigowe mistrzostwa Polski, a wśród nich Volkswagen Castrol Cup. Od początku emocji nie brakuje.

Aktualne ceny nowych samochodów:
 
JUŻ OD 58 290 PLN
Dostępne nadwozia: hatchback-5
SPRAWDŹ OFERTY

Volkswagen od zawsze był aktywny w sportach motorowych. W Polsce też. Od 2005 roku ozdobą wyścigowych mistrzostw Polski były markowe wyścigi Golfów. W obecnym sezonie ruszyła kolejna edycja tego cyklu. W bardzo międzynarodowym wymiarze. I to podwójnym, bo międzynarodowy jest i obszar rozgrywania zawodów na torach aż 5 krajów: Słowacja, Czechy, Austria, Węgry i Polska, jak też bardzo międzynarodowa obsada zawodników, bo w wyścigach tych uczestniczą młodzi zawodnicy (w wieku do 30 lat, paniom metryki nie są sprawdzane) z 8 krajów z 2 kontynentów. Kierowcy pochodzą z Meksyku, Austrii, Szwecji, Czech, Słowacji, Niemiec, Litwy i Polski.  Są to wyścigi markowe, a więc wszyscy uczestnicy korzystają z absolutnie jednakowych, zbudowanych w kraju, w firmie Volkswagen Racing Polska samochodów wyścigowych opartych na podzespołach VW Golfa GTI.

Są to pojazdy mocno poprzerabiane, żeby spełnić wymogi jazdy wyczynowej. Nadwozie o znacznie zmniejszonym ciężarze pochodzi od Golfa GTI 6 generacji. Oczywiście zmodyfikowane, żeby zmieścić sportowe zawieszenie, szersze koła i wiele innych przeróbek. We wnętrzu wspawana jest profesjonalna klatka bezpieczeństwa. Kierowca siedzi w specjalnym sportowym fotelu, zapięty w 6 punktowe pasy bezpieczeństwa.

Pod maską znajduje się 4 cylindrowy silnik benzynowy o pojemności 2 litrów i mocy nominalnej 260KM. Ale, żeby uatrakcyjnić, i to mocno, widowisko, a pojedynki między jadącymi obok siebie kierowcami upodobnić do legendarnych pojedynków rewolwerowców z Dzikiego Zachodu, auta wyposażone są w „rewolwery” typu „push to pass”. Zabawa polega na tym, że każdy kierowca ma takiego elektronicznego „colta”, a w nim magazynek z określoną regulaminem ilością elektronicznych nabojów. Ich ilość na każdym torze jest inna – na ogół kilkanaście. Gdy naciska nas konkurent albo my chcemy go wyprzedzić, „strzelamy” do niego z tej elektronicznej zabawki. A jest to broń poważna, groźna i skuteczna. Jej działanie polega na tym, że po naciśnięciu spustu nasz silnik dostaje „kopa” i przez kilkanaście sekund ma moc większą aż o 50KM. Czyli 310KM!

Tego typu wyścigi wymagają więc od kierowcy nie tylko jak najszybszej jazdy, ale też dużego wysiłku intelektualnego, by w naprawdę najlepszych momentach, optymalnie, taktycznie i strategicznie, wykorzystywać naboje z magazynka. Kolejne strzały, jak i stan magazynka, są wyświetlane w czasie jazdy, więc konkurenci widzą nawzajem swoje zachowania i możliwości. Duża atrakcja, zarówno dla uczestników, jak i widzów, którzy też dobrze widzą i przebieg jazdy i przebieg „strzelaniny”.

Rozegrano już dwie podwójne rundy – w Poznaniu i na Słowacji. Na razie absolutną rewelacją rozgrywek jest Mateusz Lisowski. Odbyły się 4 wyścigi i nie przegrał żadnego. Jest liderem pucharu, mimo, że w drugim wyścigu w kolizji z innymi zawodnikami uszkodzono mu samochód i nie ukończył tego biegu. Drugie wyścigi na każdym torze są zdecydowanie trudniejsze, bo nie startuje się w nich wg klasyfikacji pierwszego biegu, ale dla wiekszej adrenaliny  pierwsza ósemka jedzie w kolejności odwrotnej, więc startując z ósmego pola zwycięstwo jest nadzwyczaj trudne. A Mateusz Lisowski tego dokonał. I to dwukrotnie, bo na Słowacji tego „niemożliwego” wyczynu w wyśmienitym stylu dokonał ponownie. Po 4 wyścigach prowadzi Lisowski przed Janem Kisielem i Jakubem Litwinem. W klasyfikacji pań prowadzi Klaudia Podkalicka.

Do startu w poszczególnych rundach zapraszani są też gościnnie uczestnicy spoza branży wyścigowej. Najczęściej znani sportowcy, dziennikarze, celebryci.

W Poznaniu takim gościnnym ścigantem był słynny bramkarz Jerzy Dudek. I pojechał rewelacyjnie, bo nie znając ani toru, ani pełnych możliwości nietypowego przecież samochodu, nie ustępował doświadczonym zawodnikom, w kwalifikacjach zajął sensacyjne 14 miejsce, w pierwszym biegu nie miał tupetu uczestniczyć w przepychankach, więc był dwudziesty, ale w drugim wyścigu, gdy już wiedział, o co chodzi, zajął wyśmienite 13 miejsce na 26 startujących aut. Pokazał też, że ćwiczony całymi latami refleks bramkarza idealnie pasuje do szybko zmieniających się zdarzeń na torze. Nie ma wątpliwości, że po zakończeniu kariery piłkarskiej nasz eksportowy bramkarz, podobnie jak Adam Małysz, może z powodzeniem startować w sportach motorowych. Chociażby w Rajdzie Dakar. Kolejne podwójne wyścigi odbędą się na czeskim torze w Brnie w dniach 17-18 maja 2013.

Tekst i fot. Julian Obrocki

amis

Zobacz również:
REKLAMA