Nie wolno uciekać biegiem. Choćby nie wiem co. Za to, jeśli dam sygnał, rzucacie wszystko i wdrapujecie się na drzewa. Natychmiast" - Sean, strażnik w rezerwacie nosorożców, mówi to beznamiętnym głosem ładując strzelbę. "Wdrapujecie się nawet jeśli są kolczaste. Zapewniam was, że w górę kolców nie czuć. Boli tylko podczas schodzenia."
W okolicy same krzaki. Drzewa występują w postaci mizernie wyglądających akacji, które wyglądają na wszystko tylko nie na to, żeby utrzymać ciężar ośmiu chłopa. Może spacer po buszu o 5:30 rano nie był jednak najlepszym pomysłem? Zamiast tego można było wybrać się na przejażdżkę samochodem. Rząd lśniących Hiluxów czeka z kluczykami w stacyjkach.
Największe zagrożenie dla pieszych to nie duże koty, które raczej unikają człowieka - wyjaśnia strażnik. Bardziej niebezpieczne są nosorożce i bawoły, a przede wszystkim afrykański killer numer 1 - hipopotam. Ponad półtorej tony czystej agresji. I nie da się uciec? "Nosorożec biega po buszu 50 kilometrów na godzinę, hipopotam jakieś 45. Wszystko, co ma cztery nogi jest szybsze niż ty" - wyjaśnia Sean jak dziecku.
Dlatego do mnie bardziej przemawia oglądanie dzikiej przyrody z samochodu. Przynajmniej na pierwszy raz. W parkach narodowych jeździsz bez żadnej obstawy, nie wolno tylko przekraczać 40 km/h i przede wszystkim wysiadać z samochodu. Bez obaw, nikt tu nie ma takiego zamiaru. Zwierzęta są przyzwyczajone do widoku, dźwięku i zapachu wolno sunących samochodów i kompletnie je ignorują. W parkach takich jak Hluhluwe- Imfolozi czy największym, Parku Krugera, można poczuć się jak w filmie przyrodniczym. Niektóre nawet gwarantują spotkanie z "Wielką Piątką" - lwem, słoniem, nosorożcem, bawołem i lampartem - w 24 godziny.
W KwaZulu-Natal, czyli Królestwie Zulu położonym nad wschodnim wybrzeżem południowej Afryki, asfaltowe są tylko główne drogi ekspresowe. Między nimi jest sieć szutrowych, zakurzonych jak nieszczęście traktów, na których odbywa się codzienna komunikacja. Zarówno po nich, jak i po trudniejszych górskich szlakach kawalkada Hiluxów mknie jak po autostradach. W tumanach kurzu chwilami trudno dostrzec poprzedzające auto. Pick-up, który w mieście wygląda niezgrabnie i jest nieporęczny, tu czuje się jak ryba w wodzie.
Odwołuję wszystko, co kiedykolwiek twierdziłem o wnętrzach pick-upów, ich wykończeniu i jakości tworzyw. Kiedy poruszasz się po takim szutrze jak w okolicach Mkuze, drobny pył włazi wszędzie także przy zamkniętych szybach. Nawet nie chciałbyś, żeby wnętrze twojego auta było za eleganckie. Ważniejsze, żeby było niezniszczalne i łatwe do czyszczenia. Do takich warunków kabina Hiluxa jest wręcz za ekskluzywna.
Komentarze
auto motor i sport, 2007-11-27 13:44:21
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?