Zacznijmy od wyjaśnienia czym są youngtimery. No właśnie. Trudno znaleźć jednoznaczną definicję tego pojęcia. Przyjmuje się jednak, że są to samochody w wieku mniej więcej 15-25 lat, które jeszcze nie są lub też z różnych względów nie będą klasycznymi, pełnoprawnymi oldtimerami.
Polski rynek klasycznych samochodów rozwija się w ostatnich latach bardzo dynamicznie. Choć wielu jest kolekcjonerów, mogących wyłożyć dziesiątki i setki tysięcy złotych na pięknego oldtimera, a później trzymać go pod kloszem lub odsprzedać z zyskiem, to dla większości pasjonatów-amatorów kwota przeznaczana na zakup auta zamyka się w paru, góra kilkunastu tysiącach złotych. I tu dochodzimy do sedna sprawy. Przed zakupem samochodu, który choć ma swoje lata, będzie przyspieszał bicie twojego serca, trzeba rozważyć kwestię budżetu i przeznaczenia pojazdu.
Youngtimer jako inwestycja
Choć Polsce daleko jeszcze pod tym względem do krajów takich jak Niemcy, Wielka Brytania, USA czy Szwecja, to nasz rynek pojazdów zabytkowych i youngtimerów, rozwija się bardzo dynamicznie. O ile jeszcze do niedawna za bezcen można było kupić wiele starych, dobrze utrzymanych samochodów z czasów PRL i nie tylko, to obecnie ich ceny mocno poszły w górę.
To jest jednakże wciąż dobry moment na ulokowanie swoich funduszy w biznesie motoryzacyjnym, tyle trzeba to robić z głową, wgryźć się w temat i zagłębić w profesjonalne fora internetowe i grupy dyskusyjne. A że jest to dobry sposób na zarobek, przekonują eksperci rynku finansowego. Zamiast myśleć o lokatach, antykach, dziełach sztuki czy nieruchomościach, warto spojrzeć w stronę klasyków motoryzacji.
Niech argumentem na poparcie tej tezy będzie analiza, której dokonał jeden z banków. Zgodnie z zebranymi danymi, inwestycja w samochody przynosi bardzo pozytywne stopy wzrostu. I tak, ceny zabytkowych pojazdów wzrosły w ciągu ostatniej dekady o ponad 450 proc.(!), podczas gdy monety kolekcjonerskie podrożały "jedynie" o ponad 220 proc., a antyki wręcz staniały.
Oczywiście, najlepszą lokatą kapitału są samochody drogie, rzadkie, wyjątkowe, produkowane w mocno limitowanych seriach, przez nieistniejące już marki lub przez firmy będące niewielkimi manufakturami. Najlepiej, jeśli do tego jeździł nimi ktoś bardzo znany lub stały w garażu znanego kolekcjonera. Dla przykładu, Ferrari 250 GTO z 1963 roku sprzedano w ostatnich latach za kwotę 52 mln dolarów... Zejdźmy jednak na ziemię.
Jeśli chcesz kupić youngtimera, który ma przynieść zarobek przy odsprzedaży, musisz mimo wszystko przygotować się na większy wkład początkowy oraz wybór właściwego egzemplarza, a i tak nie jest pewne, że koszty remontu nie pochłoną większości ewentualnego zysku. Chyba że trafi się prawdziwy rodzynek. Co chwilę internet obiegają informacje o "garażowych znaleziskach". Auta znalezione w stodołach, zamurowanych garażach, a nawet pod ziemią - często w stanie fabrycznym. Było kilka przypadków znalezienia Fiatów 126p czy Fiatów 125p. Była Skoda Favorit i Polonez (zobacz: fabrycznie nowy Polonez Atou w Polsce). Za granicą co chwilę ktoś odnajduje podobne eksponaty. Wszystkie wspomniane wcześniej miały jeszcze na fotelach oryginalne folie, a przebieg pokazywał dystans góra kilkunastu kilometrów.
Jeden z takich pojazdów, oryginalnego Fiata 126p w stanie fabrycznym, wystawiono kilka lat temu za astronomiczną kwotę 100 tys. złotych. Jednak, jak przyznawali wówczas właściciele, kwota była zaporowa, a wystawienie auta na sprzedaż miało na celu jedynie zbadanie rynku. Bo nikt tak naprawdę nie wie, ile taki Maluch jest wart.
Zobacz także: Mercedes SLK - stylowy youngtimer