Wszędzie, gdzie się zatrzymujemy, wokół naszego coupé zbiera się ciekawski tłumek, podczas gdy niezmordowany Rob Lamrock snuje opowieść o irlandzkim wynalazku. Rob całym sercem i duszą jest zaangażowany w klub DeLoreana, prowadzi światowy rejestr i co cztery lata organizuje najważniejszy zlot tej marki. Gdzie? Oczywiście w Belfaście, na jego nieco podupadłych zachodnich przedmieściach - w Dunmurry. Właśnie tam John Zachary DeLorean zbudował jedyne do tej pory seryjne auto z nadwoziem ze stali nierdzewnej, przeznaczone w pierwszym rzędzie na rynek północnoamerykański. Auto zaprojektował nie kto inny jak Giorgetto Giugiaro, korzystający z inżynierskich rozwiązań Lotusa.
Wsiadamy z Robem do auta przez charakterystyczne, podnoszone do góry drzwi zwane "skrzydłami mewy" i udajemy się do dawnej fabryki, która niegdyś dawała pracę i chleb załodze liczącej 2700 osób. Wielka Brytania zainwestowała w stworzenie nowych miejsc pracy 135 milionów funtów. Wyprodukowano jednak tylko 8600 samochodów. Od tamtej pory DeLoreana spowija mieszanina legend i półprawd, ale także bezkrytycznego zachwytu nad marką i jej, zmarłym w 2005 roku, szefem.
Teren poważnie zadłużonej fabryki po niechlubnym końcu żywota firmy został podzielony na działki; w dawnym budynku głównym dzisiaj produkuje się felgi z lekkich stopów. W sąsiedniej fabryce robotnicy gromadzą się przy płocie i spoglądają na drugą stronę. Jeden z nich wyciąga z kieszeni starą legitymację służbową: Michael Downey kiedyś pracował w zakładach DeLorean przy taśmie - i tak jak wszyscy pozostali, w 1982 roku stracił pracę.
Na wschodnim krańcu dawnego terenu fabrycznego kryje się w chaszczach dojazd do dawnego toru, gdzie przeprowadzano próby prędkości. John DeLorean wysyłał rajdowców-amatorów na irlandzkie drogi, ale także zaangażował zespół zaprawionych w boju kierowców, którzy sprawdzali możliwości samochodu na liczącym pół mili torze mającym nawet zakręt nachylony do płaszczyzny drogi.
Tuż za torem testowym rozciąga się niewielki park, w którym stoi samotny budynek - dawny dom gościnny DeLorean Motor Company (DMC). Właściwie miał tu mieszkać sam szef, o dość romantycznym usposobieniu - ale wolał codziennie przylatywać prywatnym samolotem z Londynu. Jako powód podawano grożące nieustannie niebezpieczeństwo porwania przez IRA. Dziś budynek spełnia rolę pensjonatu typu bed-andbreakfast. Liczba gości rośnie bowiem nieustannie, i to nie tylko ze względu na motoryzacyjne atrakcje.
Komentarze
~Seti, 2008-02-15 10:32:49
auto motor i sport, 2008-02-14 15:15:37
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?